poniedziałek, 21 października 2013

Krew dla dzieci

O wpuszczaniu snu przez rurkę, rozoranych łokciach i gronkowcach łajdakach opowiada Krystynie Romanowskiej autor książki „Skaleczenie”, pediatra, doktor Wojciech Feleszko

Pana debiut literacki opowiadał o glutach. Druga książka jest o nożu i ranie w palcu. Jak pan tak może, panie doktorze?
– Rzeczywiście, na razie tak się składa, że bohaterami moich książek są płyny ustrojowe. Pierwszy tom przygód doktora Florentego Orzeszki opisuje walkę z przeziębieniem. Drugi – szycie rany zadanej nożem podczas krojenia bułki. Medycyna, zwłaszcza dziecięca, to różnego rodzaju katastrofy.

Obie książki mają wartką akcję, suspens i aż proszą się o ekranizację. Moje córki po przeczytaniu „Skaleczenia” nie mówiły o niczym innym jak o nożu i krwi...
– Ojej, myśli pani, że przesadziłem?

Myślę, że nie. Bo kiedy jedna z nich upadła i skaleczyła się w kolano, nie płakała i pozwoliła przykleić sobie plaster, gdyż „tak radzi doktor Orzeszko”. Jaki stosunek do swojego ciała mają dzieci – boją się czy są ciekawe?
– Myślę, że doznają jednych i drugich odczuć. Dzieci, tak jak każdy z nas, boją się tego, co się z nimi dzieje, kiedy coś jest nie tak. Pierwszy kontakt z krwią jest dla nich przerażający. Ale dziecko w tym wieku ma też ogromne potrzeby poznawcze, zarówno w zakresie świata zewnętrznego, jak i tego, co dzieje się w ciele. „Mięso mi wyszło na wierzch i było widać kość” – zna to pani? Dzieci opowiadają sobie różne dziwne rzeczy na temat ran, lubią zaglądać pod opatrunki.

Przed czym doktor Orzeszko przestrzega.

– Jedna, lekarska, część mojej duszy każe mi przestrzegać. Ale jest jeszcze druga – dusza naukowca. I ta wykazuje całkowite zrozumienie dla dziecięco naukowej dociekliwości. Jeżeli zaś chodzi o coś takiego jak szycie rany, to ciekawość idzie na bok. Dzieci wprawia to w stan absolutnego przerażenia. Czynność szycia, którą przecież znają chociażby z przyszywania guzika, w odniesieniu do ich własnego ciała po prostu je paraliżuje.

Czyli dzieci należy oswajać z widokiem krwi?
– Dzieci są z nim oswojone, choćby przez telewizję, ale tylko do momentu, kiedy krew pojawi się na ich ciele i nagle jest jej dużo.

Pan w swojej książce dokładnie tłumaczy, co dzieje się w ranie.
– Jest w tym coś magicznego: czerwona dziura, krew się leje, a jednocześnie – mimo tego  dramatyzmu – cały proces można odwrócić.

Sporą rolę odgrywają w tym procesie tajemnicze eliksiry...
– Tak, chodzi o hormony tkankowe. Na początku opisałem je fachowymi nazwami, ale w końcu stanęło na eliksirach. To delikatny balans między walorami edukacyjnymi a tym, żeby nie zamęczyć małego czytelnika. I włożyć w książkę trochę magii.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz